Naparzanie na ekranie (3) - Animowane reklamy komiksów
Na hasło G.I.Joe od razu myślimy o zabawkach, kreskówkach i komiksach. Niewielu jednak wie, że te trzy rzeczy połączono w jednym z najbardziej niezwykłych posunięć w historii mediów i marketingu. Bo tak właśnie trzeba to co się stało określić. Zaczęło się od tego, że Hasbro wskrzeszając markę zabawek G.I.Joe w nowym "prawdziwie amerykańskim wydaniu" bardzo ale to bardzo chciało reklamować je przy pomocy animacji. Ale 30 baniek na produkcje filmu było dla włodarzy firmy sumą zdecydowanie za dużą. Z drugiej strony połączenie mocy przekazowej bajki z reklamą zabawek nie wchodziło zaś w grę gdyż w Stanach istniało wtedy ( i istnieje do tej pory! ) absurdalne prawo zakazujące takich praktyk. Chodziło o rzekomy fatalny wpływ takich reklam ( podobnie miała się sprawa z "samobudującymi się" zestawami Lego! ) na wyobraźnię dzieci i właściwe odbieranie przez nie produktów. Jednak ktoś wpadł na to jak problem ominąć i cel osiągnąć. Nikt bowiem nie zakazywał łączenia animacji