Joesów spis powszechny (1) - A jak Alpine
Rok wydania: 1985
Nazwa: Alpine - Mountain Trooper
Cobra ma swój Leksykon to dżi-aj-dżoły nie mogą być gorsze. Otwieramy zatem pierwszą stronę w naszej ludzikowej encyklopedii a że pod literką A wyskoczył nam Alpine jemu poświęcimy dzisiejszy czas.
Spokojny czarnoskóry księgowy z Idaho, w wolnych chwilach miłośnik wspinaczki, tak się zapalił do tego sportu, że sprzęt zabrał razem ze sobą gdy powołano go do służby w amerykańskiej armii.
W oddziale G.I.Joe pełni zatem rolę specjalisty od działań wysokogórskich, poza stromymi zboczami zmagając się także z żołnierzami Cobry.
Do obrony przed nimi służył mu pistolet maszynowy, a także czekan przydatny rzecz jasna także w samej wspinaczce.
W blistrze z zabawką znajdziemy dodatkowo plecak, karabin wystrzeliwujący hak z doczepioną liną, a także to coś wbijane w skałę a służące asekuracji - kostki, ringi, śruby, spity, czy jak to tam zwał.
Całkiem sympatyczny zestaw, a art na opakowaniu świetnie pokazuje jak należy stosować go w praktyce. Choć jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości to może to zdjęcie bohatera w akcji je ostatecznie rozwieje.
Co szczególnie ponadto ciekawe, art ten jest jednym z niewielu, gdzie ludzik poza strzelaniem czy bieganiem coś na opakowaniu rzeczywiście robi. Motyw ze wspinaczką wykorzystano zresztą później także dla Hit & Runa czy Rock-Vipera, którzy pasję Alpine'a także dzielili.
Naturalnie zbocza górskie było też podstawowym środowiskiem, w którym nasz bohater występował w komiksie i kreskówce.
I choć w tej drugiej był dosyć popularną postacią to o dziwo na łamach obrazkowych historii pojawiał się dużo rzadziej. Zdałem sobie zresztą z tego sprawę wertując stare tm-semiki na potrzeby tego artykułu.
A co najważniejsze i najciekawsze, debiutował już w pierwszym polskojęzycznym numerze!
Był tam członkiem oddziału wysłanego by uratować Ripcorda, który bez zezwolenia udał się na Wyspę Cobry by odnaleźć swą narzeczoną Candy.
Alpine szalał w drugim polskim numerze ratując pozostałych kolegów gdy znaleźli się w opałach.
W pozostałych zeszytach pojawiał się raczej sporadycznie, gdzieś tam migając od czasu do czasu na kadrach, m.in. w czasie inwazji na Springfield i ścigając Zartana po jego ucieczce z kwatery G.I.Joe.
Natomiast w pobocznej serii Special Missions ( w Polsce ukazującej się w ramach głównej serii komiksowej ) brał udział m.in. w misji przejęcia drugowojennego niemieckiego bombowca, który utknął w grenlandzkim lodowcu z niebezpiecznym i nadal aktywnym ładunkiem.
Swoje więc dla oddziału zrobił. Jednokowoż, choć trudno by Joesi mogli wszystkie swoje przygody przeżywać w górach, nadal mam nieodparte wrażenie, że Alpine mógł zdziałać na kartach komiksu dużo dużo więcej.
W kreskówce jakoś wysokości nie sprawiały problemu i nasz zapalony wspinacz pojawiał się dużo częściej.
Ceniono go zresztą do tego stopnia, że powierzono mu nawet pilnowanie Serpentora po jego schwytaniu w pełnometrażowej Akcji.
Tam też został ranny na spółkę z Bazooką, z którym zresztą występował dosyć często w pozostałych animowanych epizodach.
Mało kto jednocześnie wie, ze nasz bohater to postać autentyczna.
Do niedawna krążyły legendy o tym, że żyje sobie gdzieś w górach stanu Kolorado, stając się osobnikiem wypatrywanym przez łowców zjawisk nadprzyrodzonych równie chętnie jak mityczna Wielka Stopa.
Yojoemania sama postanowiła zatem zorganizować wyprawę naukowo-badawczą, która Alpine'a rzeczywiście odnalazła a ten zgodził się udzielić sympatycznego wywiadu.
Poniżej możecie zobaczyć nagranie, w którym wspomina stare dobre czasy gdy "każdy ubrany na niebiesko i latający niebieskim samolotem był nieprzyjacielem" oraz odniósł się do współpracy z Hasbro, które do tej pory nie wypłaciło członkom oddziału należnych im tantiemów.
Będąc samemu człowiekiem, który przeszedł długą i ciężką drogę do osiągnięcia swoich życiowych celów udzielił także porad dla dzieci.
Jak sam stwierdził, kluczem do sukcesu jest przedewszystkim nauka i Wiedza ( ang. Knowing )... a także najnowocześniejsze uzbrojenie.
Teraz już wiemy!
A jak Alpine pozdrawia Was prosto z A jak Aspen, a już dzisiaj zapraszamy na kolejną cześć. Tym razem z gościem na literę B.
Kto nim będzie? To zależy już od Was samych. Czekamy na propozycje.
---------
Komentarze
Prześlij komentarz